Mierzę się ostatnio ze swoją motywacją i samodyscypliną. Obchodzę się z moimi planami, zamierzeniami, ambitnymi marzeniami jak z jajkiem. Szczerze mówiąc – wkurwia mnie to.
Tak bardzo się boję…
Czego?
Tego, że sobie nie poradzę? Tego, że siebie nie udźwignę? A może tego, że nie dam sobie znowu odpoczynku, kiedy będę faktycznie potrzebowała?
Może jednak właśnie to mnie tak bardzo hamuje, żeby działać i robić to, co tak naprawdę chcę
Ale no właśnie… czy ja na pewno chcę tego, czego chcę?
Czy po prostu to mówię, bo jest mi źle, że nic nie robię? Bo widzę, że inni oczekują czegoś ode mnie?
Może to też mnie zatrzymuje? Może to też nas zatrzymuje?
To, że idziemy za ideałami, które nie są nasze…
Żyjemy pod presją, a mamy za mało siły i wiary w naszą własną drogę i w nasze marzenia.
I brakuje nam wkurwienia.
Wkurwienia się i pójścia po swoje.
Miotamy się, zastanawiamy się jak podejść do rzeczy, które są dla nas ważne.
Przeraża nas odpowiedzialność. Przeraża nas dorosłość. Przeraża nas sukces.
Przede wszystkim – przerażają nas emocje, z którymi po drodze się spotkamy.
Tylko tyle i aż tyle.
Więc – czy na pewno tego chcesz, czy tylko mówisz, że chcesz?
Mówisz, że chcesz, żeby dać innym do zrozumienia, że przecież wiesz, jaki jest Twój cel, ale nie potrafisz powiedzieć tego, że potrzebujesz ich wsparcia. Chcesz być niezależna. Sama się miotasz i nie potrafisz nakierować swojej drogi. Czujesz się niezrozumiana. Brakuje Ci zaufania do siebie, bo przecież… nikt nigdy wcześniej Ci nie powiedział, że możesz sobie zaufać.
Że w ogóle można spełnić swoje marzenia wierząc i ufając sobie, Wszechświatowi/Bogu i ludziom.
Za duże to jest ryzyko.
Więc tylko mówisz, co chcesz. Tym samym nie działając. Jak powiesz, czego chcesz to przez chwilę możesz poczuć jakieś wsparcie. Że… może ktoś Ci w czymś pomoże. Albo… to będzie trochę jak dokonane marzenie. Ale nie zmaterializowało się w rzeczywistości, więc to jest tylko słowo wypuszczone w eter, które nie ma żadnego pokrycia.
„Obiecuję sobie, że znajdę sposób na zrealizowanie swoich marzeń. Obiecuję sobie, że znajdę sposób na spełnienie siebie”.
Przeczytałam dzisiaj świetny tekst, który mnie zainspirował do napisania wpisu.
Dzielę się z wami z nadzieją, że i Was tak samo zainspiruje lub też da kopa do działania we własnym kierunku. Dla siebie. Z szacunku do siebie i do swojej istoty.
” Jak to jest? Ciągle słyszę od moich znajomych, że bardzo, ale to bardzo mocno chcą coś osiągnąć.
Chcą osiągnąć to i tamto, a ciągle to nie następuje. Nie będę ukrywał, że i ja z niektórymi celami
tak miewam…
Fantastyczne wnioski przekazał mi mój przyjaciel, ale o tym za chwilę…
A Ty? Czego chcesz? O czym marzysz? Co Cię inspiruje i kręci? Co chcesz osiągnąć? Co od
zawsze chcesz zrobić i osiągnąć?
Opowiem Ci trochę o sobie. Bo widzisz, ja też mam marzenia. Przeczytałem masę książek
motywacyjnych, o tworzeniu bogactwa, o stawianiu celów i wyznaczaniu do nich drogi. Można
powiedzieć, że osiągnąłem biegłość w wymyślaniu, co i jak chciałbym zrobić…
Biegłość – a nawet płynność.
Ta płynność objawia się w często modyfikowanych marzeniach. Co najlepsze – nie osiągnąwszy
ich, jeszcze je zmieniam.
Motywacja…
No właśnie. Co z nią? Przecież tylu mądrych ludzi mówi, że codziennie powinniśmy wstawać i się
motywować do osiągnięcia celu… Trzeba być zdyscyplinowanym… Upartym, cierpliwym i
zmotywowanym… I na dodatek, należy tę motywację podsycać. Hmm… Ilu nauczycieli, tyle
technik wzbudzania i podkręcania motywacji.
Mówisz, że chcesz…
Wbrew pozorom, że ludzie nie marzą – codziennie słyszę ludzi, którzy chcą coś osiągnąć,
zrealizować. Mają marzenie, które przekształcili w cel, rozpisali wszystkie kroki osiągnięcia celu.
Każdego dnia choć przez chwilę wizualizują sobie to z gorącym pragnieniem spełnienia…
Sam robię podobnie… i co? Realizacji tych celów jakoś nie widać..
A tu nagle mój kolega, który nic nikomu nie opowiada o marzeniach, o celach kupuje dom,
kupuje samochód i okazuje się, że jego pasywny przychód 3-krotnie przewyższa jego miesięczne
koszty…
Ta płynność objawia się w często modyfikowanych marzeniach. Co najlepsze – nie osiągnąwszy
ich, jeszcze je zmieniam.
Motywacja…
No właśnie. Co z nią? Przecież tylu mądrych ludzi mówi, że codziennie powinniśmy wstawać i się
motywować do osiągnięcia celu… Trzeba być zdyscyplinowanym… Upartym, cierpliwym i
zmotywowanym… I na dodatek, należy tę motywację podsycać. Hmm… Ilu nauczycieli, tyle
technik wzbudzania i podkręcania motywacji.
Mówisz, że chcesz…
Wbrew pozorom, że ludzie nie marzą – codziennie słyszę ludzi, którzy chcą coś osiągnąć,
zrealizować. Mają marzenie, które przekształcili w cel, rozpisali wszystkie kroki osiągnięcia celu.
Każdego dnia choć przez chwilę wizualizują sobie to z gorącym pragnieniem spełnienia…
Sam robię podobnie… i co? Realizacji tych celów jakoś nie widać..
A tu nagle mój kolega, który nic nikomu nie opowiada o marzeniach, o celach kupuje dom,
kupuje samochód i okazuje się, że jego pasywny przychód 3-krotnie przewyższa jego miesięczne
koszty…
– Jak to zrobiłeś? – pytam
– To proste – odpowiedział – Albo czegoś chcesz albo tylko mówisz, że chcesz…
Działanie…
No właśnie. Trzeba działać! Każdy to powtarza… Ale po co? I jak w ogóle działać? Co dokładnie
robić, żeby „działać”?
– Widzisz – kontynuował mój znajomy – kiedy absolutnie czegoś chcesz, to wiesz, co robić. Nie
ma chwili zastanowienia, po prostu działasz i już.
Jak leży 100 zł na ulicy, to się nie zastanawiasz, czy się schylić, jak wiesz ,że za 10 minut będzie
w tv Twój ulubiony program, to po prostu włączasz telewizor. Kiedy idziesz grać z kolegami
w koszykówkę, nie zastanawiasz się, czy założyć dwie niebieskie czy jedną zieloną skarpetkę.
Po prostu idziesz grać.
Kiedy chcesz włączyć komputer, naciskasz power, wychodząc z domu, ubierasz buty i niewiele
się nad tym zastanawiasz. Kiedy idziesz z kumplami na piwo, to nie myślisz o tym 2 tygodnie
wcześniej. Nie rozmyślasz, jakie piwo wypijesz. Po prostu idziesz.
Gdybyś miał bilet na mecz w pierwszym rzędzie sektora dla VIP’ów, to czy w ogóle
zastanawiałbyś się, czy iść? A może powinieneś do tego dnia codziennie wizualizować sobie ten
mecz, motywować się gorąco do tego, by na niego pójść… planować, jaką drogą pójdziesz..
Przecież to niedorzeczne!
Powstaje pytanie z sedna wstępu artykułu: To jak?
Chcesz tego czy tylko mówisz, że chcesz…?? „
~ tekst pochodzi ze scenariusza warsztatów wzmacniających motywację
„Żeby chciało się chcieć” Katarzyny Janczulewicz